piątek, 10 października 2014

Hope never dies

Czasy jakie mamy kazdy wie -ciezko o pomoc dla drugiego czlowieka ,wiara w ludzi upada codziennie -a jesli jeszcze nie upadla to wisi na zeschnietym korzeniu nad urwiskiem , ktory powoli sie odrywa...a ja dyndam tak uczepiona tego korzonka i mam nadzieje ze jednak sie nie urwie . I dzis wlasnie korzonek -ten marny zeschniety i prawie urwany oto wypuscil kilka mniejszych i silniejszych -zeby bylo sie czego chwycic :)
Obecnie jestem bez samochodu ,mieszkam na peryferiach miasta i sklep mam 2000 krokow stad w jedna strone(wiem bo mierzylam kroki :D) a ze wielka ze mnie dziolcha i nogi dlugie to dla normalnej kobitki rozmiar europejski pewnie o polowe wiecej krokow jest^^ ale do rzeczy .W weekend bedziemy miec gosci z Sardynii , wiec co- specjalny obow do wygodnego chodzenia na nogi i do sklepu z pazura , bo Ksiaze z samochodem bedzie dopiero wieczorem -gdy juz sklep zamkna .Nie narzekam bo to juz nie pierwszy raz taka wycieczka ,wiec ide ...ide i ide -droga nie jest glowna ,taka zwykla dwupasmowka a ja pruje poboczem gdzie miejscami nawet chodnika brak bo tu raczej wszyscy samochodami i pieszych jak na lekarstwo ,ide wiec i slysze ze jakis samochod zwalnia ,pan sie jakis wychyla z okna ...autobusu szkolnego i krzyczy do mnie czy do miasta nie potrzebna mi podwozka -usmiechnelam sie serdecznie do pana ,powiedzialam ze jest bardzo mily ale ja tu zaraz skrecam ,wiec pan odusmiechnal sie do mnie i pojechal dalej .Milo mi sie zrobilo ze ktos zatrzymal sie zeby mi pomoc ,dlasza droge do sklepu przebylam z usmiechem i jednym korzonkiem wiary wiecej .Robie zakupy z kartki ,biegam za ostatnimi zapisanymi produktami a wozek coraz ciezszy ,no ale nic silna jestem to sobie poradze ,ciezar rozlozylam na dwie torby ,zaplacilam ;biore obie torby ii....gnie mnie do ziemi :D ale jestem twarda a nie mietka wiec zsuwam ze sklepu z torbiszczami wazacymi tyle co worek cementu (po 25 kg tutejszy cement sprzedaja)bez zartow ciezkie jak cholera ,ale pre naprzod i tak co jakis czas sie zatrzymujac burkam pod nosem -no , teraz moglby sie ktos zatrzymac ,teraz naprawde potrzebuje pomocy bo kregoslup malo nie peknie ,juz w myslach bluzgi leca i wsciekla na caly swiat bo trace sily ale ide dalej ...do domu brakowalo mi jakies 400 krokow gdy slysze jak zatrzymuje sie samochod i ktos znow proponuje mi pomoc . Z usmiechem na twarzy odmowilam bo to juz naprawde niedaleko ale wiecie co ? Jakbym skrzydel dostala i dystans do domu przemierzylam z wielka krzepa i dumna bylam - z nas - takich ludzi jak tych dwoch panow , z tych ,ktorzy potrafia zatrzymac sie na srodku drogi i zaoferowac pomoc bezinteresownie -znaczy sie jest jeszcze nadzieja dla nas .Panowie podzielili sie ze mna bezinteresowna ^pomoca a ja podziele sie dzis z Wami chlebem prowansalskim ,ktory znalazlam tutaj ,chlebek nieco zmodyfikowalam pod gust naszej rodziny

Chleb prowansalski 


Skladniki :
-180 gr kaszy manny(jesli ktos nie ma drobnej kaszy moze dac ta na polente)
-250 gr maki pszennej chlebowej (np 750 )
-1 opak. suchych drozdzy lub 25 gr swiezych
-1 lyzeczka cukru pudru
-ok 240 ml cieplej wody
-1 lyzeczka soli (w oryginale 2 )
-3 lyzki oleju
-1 lyzeczka ziol prowansalskich (w oryginale 2 )
Wykonanie :
Do miski wsypac kasze i make ,na srodku zrobic dolek i wkruszyc do niego drozdze ,zasypac lyzeczka cukru pudru i wlac niewielka ilosc wody tak zeby mozna bylo wymieszac skladniki i zrobic zaczyn .Miske przykryc sciereczka i odstawic na 10 min w cieple miejsce -ja zawsze w tym czasie gotuje wode na herbate i zostawiam miske przy goracym czajniku .
Po 10 minutach dodac sol ,ziola oraz olej i pozostala wode i wyrobic ciasto .
Nie uruchamiam maszyny do wyrobienia ciasta poniewaz akurat to ciasto szybko i swietnie sie wyrabia i nie jest jakos oblednie lepiace .Gotowe -czyli gladkie i elastyczne ciasto nielepiace sie do rak  uformowac w kule ,oproszyc maka i do miski ,przykryc sciereczka i zostawic  na ok 1 h coby nam pieknie wyroslo .
Po godzinie wyrosniete ciasto jeszcze raz wyrobic ,uformowac w bochenek wrzucic do formy i przykryc na 10 min.Musze powiedziec ze nie mam tu odpowiedniej formy na chleb i swoj pieke w dwoch naczyniach zaroodpornych -nie smaruje ich niczym ani nie wykladam papierem .Gdy ktos lubi naciety chlebek to nalezy to zrobic tuz przed wlozeniem go do piekarnika . Piec w 200°nprzez 50 min-tak jest w oryginale ,ale ja swoj pieke w 180° przez 50 min bo nie lubie przypalonej skorki i robie zawsze z podwojnej porcji .



wtorek, 7 października 2014

Sweet Dreams

Wielkimi krokami zbliza sie wyjazd do Polski . Przyznam ze wydaje mi sie on jakis odlegly i jestem kompletnie nieprzygotowana-czuje sie takaaa zamglona jak we snie  . Nie lubie odkladac nic na ostatnia chwile , ale od dluzszego czasu jakos tak wszystko jest na ostatnia chwile i ten wyjazd tez taki bedzie . Niestety bede jechac tylko z corka ...mialam nadzieje ze pojedziemy wszyscy , ale z przyczyn niezaleznych jedziemy tylko my kobitki . Jade oficjalnie zamknac rozdzial ,ktory od jakichs 6 lat jest niedomkniety . Powinnam zrobic to juz dawno temu ,ale jakos sie nie skladalo . Teraz sie zlozylo- jest juz data rozwodu i mam zamiar ogarnac temat raz a porzadnie na jednej sprawie -co do tego oboje z "jeszcze mezem" jestesmy zgodni . Przy okazji wyjazdu zobacze sie ze starsza corka ,ktora uczy sie w Polsce , i postepy jakie poczynili moi rodzice w wykonczeniu nowego domu ,dobrze bedzie postawic stopy na Ojczystej Ziemi . Jedyne za czym tak naprawde sie teskni to Rodzina , wszystko inne da sie jakos zastapic . Ale my tu gadu gadu a wojsko sie zbroi - jak mawia moj sasiad -zolnierz z reszta ;) 
Juz od jakiegos czasu -mianowicie od czasu gdy w te wakacje przy okazji odwiedzin rodzicow Ksiecia na Sardynii kupilam miedzy innymi szafran -chodzily za mna szafranowe buleczki . I wczoraj w koncu wychodzily ;) szybka akcja , wyszperanie przepisu z czelusci telefonu ,przygotowanie ciasta krok po kroku iiii....no wlasnie ... i okazalo sie ze przepis do bani jest, bo ciasto wyszlo jak na nalesniki a powinno wyjsc lepiace (za duzo mleka) eh-szybki przeglad innych przepisow na buleczki i jakos wybrnelam z sytuacji . Wyszly miekkie i pyszne . Sa zmodyfikowane rowniez wizualnie -zurawina jest  wmieszana w ciasto a nie jak przewaznie potraktowana jedynie jako ozdobnik zawijaskow .


Szafranowe buleczki

Skladniki :
-300 ml mleka
-50 gr masla
-0,25 gr nitek szafranu (lub proszku)
-7 gr suszonych drozdzy(lub 14 swiezych)
-750 gr maki typ 550
-5 lyzek cukru*
-1 jajko + zoltko do posmarowania
-20 sztuk suszonej zurawiny

1.Zacznijmy od masla -do rondelka wrzucamy maslo ,dodajemy mleko i szafran-wszystko partolimy na malym ogniu az sie maslo rozpusci -gdy tak sie stanie odstawiamy do ostygniecia.
2.Teraz przesiewamy make ,dodajemy drozdze oraz jajko ,cukier i wszystko mieszamy .
3.Mieszajac ciasto struzka wlewamy mleko ,mieszamy az sie konsystencja zacznie zmieniac .
4.Wyrobione ciasto przekladamy do wysmarowanej maslem miski i przykrywamy folia spozywcza . Odstawiamy w cieple miejsce na 1,5 h .
5.Wyrosniete ciasto wyrzucamy z miski na oproszony maka blat i chwile je wyrabiamy podsypujac maka ja w tym momencie dodalam zurawine i wmieszalam w ciasto. Dzielimy na 10 porcji ,walkujemy na waleczek i zawijamy koncowki z obu stron w litere S .Gotowe buleczki ukladamy na papierze do pieczenia na blaszce i przykrywamy sciereczka na 30 min do ponownego wyrosniecia .
6.Wyrosniete buleczki smarujemy rozbeltanym zoltkiem z odrobina mleka .Piec ok 15-20 min w 180° .Wystudzic na kuchennej kratce.
P.S. Kocham wszelkie ciasta drozdzowe ,ale nigdy nie smaruje ich jajkiem -poprostu nie lubie i juz ,a rodzina nie widzi roznicy w smaku .
* jesli ktos lubi bardziej slodkie buleczki sugeruje dodac nieco wiecej cukru poniewaz podana ilosc byla na 450 gr maki .









poniedziałek, 6 października 2014

Mimo Wszystko

Do niedzieli jakos szlo....No wlasnie .Jedne z moich najgorszych urodzin jakie pamietam .Umowmy sie -dzien urodzin nigdy nie byl dla mnie  powodem do radosci...kolejny dodatkowy rok na karku ,o rok blizej do smierci itd...a jeszcze niemila dyskusja z Ksieciem ,ktora skonczyla sie placzem-moim nie jego... bleh .Szczescie ze dzis poniedzialek i cholerny wczorajszy krzywy dzien mam juz za soba .
Tortu urodzinowego nie bylo ,zbyt roztrojona bylam na jakies wygibasy kuchenne wiec tylko magdaleny(glownie) na sniadania dla Ksiecia- ale nie powiem ze czasem ja czy mlodsza corka po nie nie siegniemy.Ja siegalabym czesciej , ale od kilku miesiecy jestem na diecie wiec... od czasu do czasu zgrzesze i zjem jedna czy dwie .


Magdaleny

Skladniki :
-220 gr maki
-100 gr masla
-150 gr cukru(w oryginale bylo 175gr ale dla mnie to za duzo)
-4 jajka
-1 lyzeczka proszku do pieczenia
-skorka starta z 1 cytryny

Rozpuscic maslo -niech stygnie ,w tym czasie jajka dobrze ubic z cukrem ,dodac przesiana make z proszkiem do pieczenia ,dorzucic starta skorke z cytryny i dolac rozpuszczone maslo .Wszystko starannie utrzec i odstawic na 20 min .Ja niczym nie przykrywam ciasta ot tak sobie stoi i nieco "puchnie" . Piekarnik nagrzac do 180°  ,lyzka nalozyc ciasto do foremki i piec ok 10 min .
P.S Nie smaruje niczym foremki ,poprostu nakladam lyzka ciasto i sru do piekarnika-efekt widoczny na zdjeciu.Cudnie pachna i tak tez smakuja.