niedziela, 13 grudnia 2015

Wyjazdy swiateczne , i niedzielne targowisko

Jakis tydzien temu Ksiaze nabaknal cos o wyjezdzie na swieta .Nie do Polski ,nie na Sardynie ,a na kontynent do Nicei , ale jeszcze nic nie bylo pewne . Wczoraj dowiedzialam sie ze jednak jedziemy na jakies 10 dni , w tym swieta . No i dobrze ,bardzo sie ciesze bo tak naprawde nie mialam ochoty jechac ani do Polski ani na Sardynie , a tym bardziej siedziec w garach , wiec Nicea jak znalazl . Nie wiem jeszcze czy bedziemy robic jakies swieta poza domem ,zobaczy sie . Lubie takie niespodziewane decyzje ,wyjazdy ,przyjazdy i gosci :) . A na ta chwile chcialam podzielic sie kolorami zimowymi ze straganow niedzielnego targu .
Zawsze jak kupuje warzywa i owoce przed oczami staje mi okropna jakosc tych samych produktow w Polsce - bez wygladu ,bez smaku . Tu nawet w markecie sprzedaje sie smaczne i swieze owoce i warzywa , nie mowiac juz na takich wlasnie targowiskach . I przede wszystkim maja smak .










I jedna z moich ulubionych kapel ....Gorillaz :)

 

czwartek, 3 grudnia 2015

Owsianka i nordic walking

Od jakiegos czasu postawilam na sniadanie w postaci owsianki . Z ostatniego wypadu do Polski przywiozlam sobie 2kg platkow owsianych gorskich . Teraz codziennie rano poswiecam niecale 10 min na przygotowanie pysznego i sytego sniadania ,ktore polecam wszystkim a w szczegolnosci osobom majacym problemy z przemiana materii ( przepis na owsianke podam na koncu posta ). W tym samym czasie zdecydowalam sie na nordic walking - najprosciej mowiac marsz ze specjalnymi kijami . Moze go uprawiac kazdy, nawet starsza czy otyla osoba - kije dodatkowo odciazaja stawy i kregoslup i to jest chyba najwieksza zaleta tego sportu .Postanowilam zrzucic troche kilogramow bez wyrzeczen - jesc normalnie i bez zadnych durnych diet . Jesli urosla Ci dupa ,zle sie czujesz z nadmiarem tluszczu i sukienka kiepsko lezy ,zasiedzialas sie ,nie masz kondycji - to wlasnie jest ten moment na wziecie sie za siebie . Do uprawiania nordica potrzebujesz jedynie butow sportowych i kijkow . Kijki to zaden wydatek ( ja za swoje najprostsze zaplacilam niecale 20 euro ,a podejzewam ,ze w Polsce sa tansze ). Jak dobrac odpowiednie kije i jak prawidlowo chodzic dowiecie sie  tutaj .




Dodam tylko dla zachety ,ze bez zadnych wyrzeczen po 7 dniach robiac po 3-4 km nordica zgubilam 1 kg :) . Wystarczajaco zachecajace ? To teraz podam przepis na owsianke i do roboty :) Nigdy nie jest za pozno wziasc sie za siebie i dobrze wygladac . Zachecam do wstania z kanapy i podzielenia sie wrazeniami jak bez trudu gubicie kilogramy nie odmawaiajac sobie kawalka ciasta czy czekolady :)

Owsianka ( na 1 porcje ) 
-szklanka mleka 
-pol szklanki platkow 
-opcjonalnie banan i miod 

Mleko gotujemy na malym ogniu az bedzie gorace ,wsypujemy platki i gotujemy jeszcze 5 min od czasu do czasu mieszamy . Przelewamy owsianke w miseczke ,odstawiamy do przestygniecia . Na cieple platki kroimy banana i polewamy miodem . Jesli komus nie przeszkadza owsianka bez dodatkow rezygnuje z banana i miodu ( jak dla mnie najlepsza bez niczego).

Przemierzajac kilometry niedaleko domu zrobilam kilka zdjec . Mam nadzieje ze sie spodobaja .


Jak sie dobrze przyjzycie ,dostrzezecie zanikajaca tecze :)












poniedziałek, 16 listopada 2015

Co z tym swiatem ?!

W piatek w nocy wracamy z urodzin a w sobote w telewizji ogladamy relacje z zamachow terrorystycznych... Czujecie ta przepasciowo wielka roznice ?!  Cala sobota skupiona na zajsciach z piatkowej nocy ... tereny Francji ( w tym rowniez Korsyka - tu gdzie mieszkam ) objeta stanem wyjatkowym ...przez caly dzien nie wynurzalismy sie z domu , poniewaz nie bylo potrzeby - zakupy zrobione dzien wczesniej . I chociaz funkcjonowalismy jak zwykle , gdzies tam w myslach zaczal czaic sie mrok piatkowych wydarzen . Niedziela i targ ,gdzie wiekszosc sprzedajacych to muzulmanie . Jechalam na ten targ i zastanawialam sie jak on bedzie wygladal ...nie zmienilo sie nic oprocz mniejszej ilosci kupujacych ( sama nie wiem co sobie wyobrazalam ...ze co ...kominiarki ?Kalachy w ich rekach ? Hasla islamskie i przelana krew nas Niewiernych? ) Ci sami panowie wazyli warzywa ,usmiechali sie do mnie jak w kazda niedziele , ceny te same i stragany tez . Wszystko takie samo - oprocz mnie .W srodku - cos sie zmienilo . Postrzeganie tych ludzi sie zmienilo ... zasiali we mnie niepewnosc i strach , ale nie o mnie , a o moje corki . Rozmowa na tle wydarzen z nastolatka - uwazaj na siebie , miej oczy otwarte ,wycisz telefon ,zadzwon do mnie albo sms , a w razie gdy cos sie bedzie dzialo padaj na ziemie i czekaj na odpowiedni moment zeby sie wydostac z pola razenia , staraj sie wyczuc sytuacje ... jakie rady mozna dac dziecku przeciwko terroryzmowi ? I jeszcze przekazac to w taki sposob ,zeby nie zasiac w nim paniki ? Wydaje mi sie ,ze na Korsyce nic nam nie grozi .... ( wiem wiem ,niejednemu sie cos tam wydawalo a potem ...' bach ' ) ale po ostatnich wydarzeniach w Paryzu , szkoly powinny przeprowadzic szkolenia i symulacje dla uczniow i profesorow jak dzialac w przypadku zagrozenia i sprawnie opuscic w/w  tereny ( o ile jest taka mozliwosc ....) . Poniedzialek rano - jak zawsze " Pa Kochanie ,milego dnia w szkole " i stanie w oknie dopoki dziecko nie wsiadzie do autokaru szkolnego . I tylko dlaczego mam ten straszny szum w uszach a serce bije  jak oszalale  , gdy zamykaja sie za Nia drzwi i autobus odjezdza spod domu . Wiem ,ze to dlatego , ze wszystko jest swieze - zamachy ,smierc i krew na ulicach Francji , i wiem , ze mi to w jakims stopniu minie , ale dzis i teraz zwyczajnie boje sie o moje dzieci . Przesadzam ?

sobota, 14 listopada 2015

Zebranie szkolne i portugalskie urodziny

To byl bardzo ciekawy tydzien pod wzgledem poznawczym . Zaczelo sie od zebrania w nowej szkole mlodszej latorosli . Corka wyskoczyla w niedziele z partyzanta , ze zebranie w szkole jest o.O . Rok szkolny podzielony jest na trymestry - nie jak u nas na polrocza . No dopsz isc trzeba . Zaczelo sie o 17:30 . Ja i Ksiaze dojechalismy pod szkole ,gdzie czekala na nas corka . Wszyscy troje ( tak tak , uczen tez musi uczestniczyc w rozmowach z profesorami ) przekroczylismy prog szkoly . Spodziewalam sie ,ze jak zawsze dzieckun ma swoja klase i wychowawce w niej czekajacego na rodzica - ale njje . Wchodzimy a tam ... na poczatek karteczki z nazwiskami profesorow z danej klasy ( w naszym przypadku sekcji europejskiej ) , wszystkie klasy pootwierane ,na kazdych drzwiach nazwiska profesorow i oczywiscie kolejki ^^ . Od czego zaczac ... 
Na pierwszy ogien pani od angielskiego rozszerzonego - ( najkrotsza kolejka :D ) zabawilismy bardzo krotko ,poniewaz byl to monolog ze strony profesorki - same superlatywy ,zadnych zastrzezen i wogle jedna z najlepszych uczennic . No dobra ,lecimy dalej ..
 historia - pani profesor okazala sie bardzo przyjemna i wyluzowana , tez nie miala nic do zarzucenia ,poniewaz oceny sa dobre i tylko corka niesmiala troszke , i nad tym trzeba popracowac - ok jedziemy dalej .
 Francuski i matematyka - tu najdluzsza kolejka
 - profesor z francuskiego tez nie mial zastrzezen ,corka zawsze przygotowana  na lekcje ,prace domowe odrabiane ,nie przeszkadza ,udziela sie itp , i tylko kazal czytac wiecej ksiazek w domu ( niestety dysleksja corki pojawia sie i w jezyku francuskim ) .
 Czas na matematyke ... otoz mam w rodzinie : doktorow ,adwokatow ,lekarzy ,zolnierzy ,nauczycieli (przedmioty humanistyczne ) i zaden czlonek rodziny nie zostal profesorem od matematyki ...wiec i u coruchny mojej ewidentny brak zdolnosci matematycznych jest , no ale coz - nie pokladamy przyszlosci z tym przedmiotem , wiec i rozpaczy wielkiej nie ma . Za to profesor ( byly zolnierz swoja droga  - zdjecia wszystkich uczniow mial - przez chwile czulam sie jakbym brala udzial w jakiejs misji , czy operacji militarnej :D ) przytrzymal nas najdluzej , przedyskutowal kazdy chyba temat lekcyjny , zapoznalismy sie z podrecznikiem od deski do deski , i po 30 min moglismy isc dalej . 
Padlo na profesorke od wloskiego . Jako ,ze wszyscy troje jestesmy rowniez i wlosko-jezyczni dyskusja odbyla sie po wlosku - powiem Wam , ze zostalam bardzo mile polechtana jako rodzic . Dowiedzialam sie ,ze odwalilam kawal naprawde dobrej roboty jesli chodzi o wychowanie corki , ze  jest najlepsza z klasy we wloskim , zawsze przygotowana , niesie pomoc innym , jest bardzo aktywna , bardzo przez innych lubiana  i generalnie fantastyczny z niej dzieciak . Rozgadalismy sie z profesorka w najlepsze a czas leci . Z przykroscia zakonczylismy rozmowe ,ale trzeba smigac dalej .
 Fizyka ... kolejka dluga , pobyt nieadekwatnie krotki - bez zastrzezen ,utrzymaj poziom a bedzie dobrze  widzimy sie jutro na lekcji , no to pa  .
 Nie zastalismy juz profesorow od angielskiego normalnego i od przyrody ( skonczylismy obchod o 20:30 ) ale podalam kartki przez corke ,ze gdyby co , to czekam na spotkanie . Jak na razie nie ma odzewu wiec chyba jest dobrze . Zadna godzina lekcyjna nie zostala opuszczona .Tak zakonczyl sie pierwszy trymestr w nowej szkole . Na takie zebrania to ja moge chodzic i co tydzien :D 

A teraz zagadka : Ilu portugalczykow zmiesci sie na 30 m 2 ? 
Odpowiedz brzmi : W huk :D 
Kilka slow wyjasnienia : Nauczona doswiadczeniem ( nie za bardzo pozytywnym ) jesli chodzi o portugalczykow ,rumunow i muzulmanow ( zatrzesienie na wyspie ) trzymam sie od nich poprostu z daleka . Nie zaciesniam znajomosci - kulturalne dzien dobry i niewymuszony usmiech przy mijaniu sie - i nic poza tym . Do tej pory udawalo mi sie trzymac na dystans naszych sasiadow portugalczykow i bylo mi z tym dobrze . Do jakiegos tygodnia wstecz . Tak sie zlozylo ,ze trzeba bylo od nowa zadaszyc taras - nasze domy i tarasy sa ze soba polaczone wiec trzeba bylo , zeby Ksiaze i sasiad zrobili to razem . I tak sie zaczelo - stalismy na naszym tarasku ,od slowa do slowa , zaprosilam na kawe ,rozmowa ,smichy chichy , dach zostal polozony . W dzien zmarlych ktos puka ...? Marta zawsze dzwoni ,otwieram a tam...sasiadka zza sciany z talerzem ciastek , bo 1-go listopada pieka takie slodkosci ... no to zapraszam do srodka i znow ko , ko , ko , chi , chi , chi , jak to kobitki . W rewanzu upieklam buleczki drozdzowe . Potem chwila przerwy i w dniu wczorajszym ( naprawde nie wiem jak to sie stalo , ale znow wyladowalysmy wszystkie trzy u mnie na kawie ) Marta ( sasiadka ) i my zostalismy przez sasiadow zaproszeni na urodziny ich 16-letniego syna , tak po kolacji . Ksiaze wybral prezent ( jesli chodzi o wybor prezentow moj mezczyzna jest nieoceniony ) mianowicie wypasna kurtke na rower z wszelkimi bajerami ( w zyciu bym nie wpadla na taki podarunek - serio ) .
Wieczorem wszyscy troje zapukalismy do sasiadow ,chlopak dostal prezent a my spoczelismy na kanapie . Tematow do rozmow nie brakowalo , ogolnie swobodna atmosfera , dzwonek do drzwi - mysle , pewnie Marta , a tam ...wchodzi 5 osob , no dobra ,jest miejsce , dalej kontynuujemy rozmowe ,reszta dolaczyla , za chwile telefon ,otwierana brama i do domu wchodzi jakies ....20 osob ?! W zyciu nie pomyslalam ze na 30 m 2 zmiesci sie az tyle  :D . I zaczelo sie przekrzykiwanie jeden drugiego , spiewy ( mezczyzni - mialam okazje pracowac z portugalczykami i powiem ,ze w pracy tez spiewaja - jeden zaczyna -reszta dolacza ) ,smiechy . Wiecie ze Ci ludzie pija kawe o godzinie 22-ej ? Te takie male mocne kawy z ekspresu o.O  Nie wiem jak Wy , ale ja bym chyba do rana nie spala po takiej kawie , a oni pili po kilka - no ale co kraj to obyczaj . W miedzyczasie dolaczyla Marta . Posiedzielismy do 23-ej ,zjedlismy tort ,wypilismy troche szampana i pozegnalismy towarzystwo . Ogolnie bardzo sympatyczna impreza , ale jak dla mnie sa za glosni . Co wyjdzie z tej naszej blizszej znajomosci ? Nie uprzedzam sie - czas pokaze :)



środa, 11 listopada 2015

TuSal 11.11.2015

Jako , ze u nas sezon mandarynkowy w rozkwicie ,takoz i TuSal listopadowy ze skarbnica witaminy C  :)





Marnie przybywa bo jakos weny na haftowanie i czasu niejednokrotnie brak , a jak juz mam chwile to poswiecam ja na odpoczynek i inne wazne czynnosci . Suma sumarum krzyzyki traktowane po macoszemu schodza na baaardzo dalszy plan .




P.s . Jestem dozgonnie zakochana w glosie wokalisty DM i mam chyba z 7 wydan tej piosenki na przestrzeni czasu  , a kazda brzmi inaczej .Glos Dave'a Gahama jest jak wino - im starszy tym lepszy .

wtorek, 10 listopada 2015

Tam, gdzie umierają anioły


                                                      Wiesz co to znaczy – wiara?
                                                        a właściwie jej brak…?
                                                     Widziałeś jak płaczą anioły,
                                                       kiedy nie ma już szans…?

Wiesz co to znaczy kochać
i na siłę uczyć się przestać…?
Widziałeś kiedykolwiek oczy,
w których zgasła nadzieja…?

Wiesz jakie to uczucie,
gdy rozumiesz, że nie znaczysz nic?
Kiedy los zabiera ci wszystko,
kiedy nie masz już po co żyć…?

Wiesz jak umiera siła?
Znasz ten ból, kiedy musisz zwątpić?
Widziałeś rzekę ludzkich łez,
w której toną anioły…?


Wiesz gdzie jest cmentarz aniołów?
Obok grzebią zmarłe serca…
może kiedyś odnajdziesz mnie tam…
ja zawsze będę czekać… „





piątek, 6 listopada 2015

Moje pierwsze bajgle

Chodzily za mna od ladnych kilku dni , i tylko czasu nie bylo ,poniewaz tydzien uplynal mi bardzo produktywnie -chociaz w domu . Musialam nieco zwolnic ( Te dni ) , wiec i czas sie znalazl na bajgle . A zaczelo sie wczoraj , kiedy to moj znudzony bagietka wzrok zatrzymal sie na przegladanym blogu i oczom mym ukazaly sie One ...piekne , wyrosniete i pyszniace sie pulchnoscia bajgle . Szybki zerk do swiezo posprzatanej jaskini chomika ( czyt . spizarka - zajelo mi to cale wczorajsze popoludnie) czy sa wszystkie skladniki-sa . Powiem szczerze , ze gdybym wczoraj miala je robic -nadal bylyby tylko w mojej glowie ,poniewaz sprzatanie jaskini baardzo mnie wymeczylo ( pudla ,pudelka ,kartoniki , przegladanie dat waznosci ,ustawianie ,przestawianie itp .) niby nic a caly czas na nogach i naprawde sie zmeczylam . Na szczescie bajgle sa " dwufazowe"  ^^ . Czy je lubie ? Do dzis nie wiedzialam ( nigdy wczesniej nie mialam okazji skosztowac )- ale tak ,lubie te dziurawe bulki . Chociaz nie mam porownania z innymi , rzeczone bajgle bardzo mi smakuja . Dzis bedzie powtorka , bo z przepisu wychodzi tylko 8 sztuk , a to jak dla nas stanowczo za malo . Przepis znaleziony tutaj , u mnie po lekkiej modyfikacji .




BAJGLE NA ZACZYNIE POOLISH

zaczyn poolish ,ktory przygotowujemy dzien wczesniej :
- 70 gr maki pszennej T 650
-70 gr letniej wody 
- 1 gr suszonych drozdzy 

ciasto wlasciwe :
- zaczyn poolish
- 450 gr maki pszennej T 650
- 250 ml letniej wody
- 1 gr suszonych drozdzy
- 1,5 lyzeczki soli ( nastepnym razem dam dwie )

woda do gotowania bajgli :
- 1 l wody
- 1 lyzka cukru

wierzch :
- 1 zoltko + 1 lyzka mleka 

dodatki :
- u mnie mak ,sezam i slonecznik

1. Jak juz wczesniej wspomnialam zaczyn poolish przygotowujemy dzien wczesniej ,a wlasciwie na wieczor . Wszystkie podane skladniki wymieszac ze soba i zostawic na noc pod przykryciem . Ja uzylam folii kuchennej .

2. Nastepnego dnia mieszamy wszystkie skladniki na ciasto wlasciwe ,czyli : zaczyn ,maka ,drozdze i sol ,dolac wode i wyrabiac ciasto przez ok 5 min . Wyrobione ,elastyczne ciasto przykryc i odstawic do wyrosniecia na 1,5 h .

3. Wyrosniete ciasto podzielic na 8 czesci , uformowac buleczki i zrobic na srodku dziure palcem . Rozciagnac ciasto formujac zgrabnego bajgla .

4. Bajgle ulozyc na blasze wylozonej papierem do pieczenia i zostawic pod przykryciem do wyrosniecia na 30 min .

5. W garnku zagotowac wode z cukrem i do wrzacej wrzucac po jednym bajglu - obgotowac po 30 sekund z kazdej strony . Odsaczyc z wody i ulozyc buleczki ponownie na blache .

6. Piekarnik nagrzac do 200° . Bajgle posmarowac rozbeltanym zoltkiem z mlekiem , posypac przyprawami i piec 15-18 min ( ja pieklam nieco dluzej chcac zarumienic nieco skorke ) . Studzic na kratce .


Wieczorem wyprobuje inny przepis i zobaczymy ,ktory skradnie nasze serca .





 P.s. Kurde benga jak mnie kreci TEN kawalek !!!!

poniedziałek, 2 listopada 2015

Samhain




Samo slowo Samhain to nic innego jak listopad  . W wierzeniach celtyckich  swieto oznaczajace koniec lata i przygotowanie sie do zimy ( Ciekawskim polecam zglebic wiedze w internecie poniewaz Samhain to dosyc ciekawe swieto opisywane miliony razy na necie i nie bede powielac tematu ) . To takie nasze slowianskie Dziady :) , a dla wiekszosci po prostu Halloween . Jak zwal tak zwal , w kazdym razie 31 pazdziernika uplynal w spokojnej atmosferze z Ksieciem przed telewizorem bo mlodziez poszla sie bawic na Halloween party . Nie bylo slychac o zadnych satanistycznych rytualach ,sekciarskich orgiach , porwaniach i mordach dzieci  aby zlozyc je w ofierze :) . Kosciol katolicki byl chyba ciupke zawiedziony ,poniewaz potepia to swieto , i nie bylo okazji zagrzmiec z ambony ' a nie mowilem ?! ' 
No ale zostawmy juz wierzenia -kazdy ma swoje i tego sie trzymajmy . W Naszym Domu z przyjemnoscia dajemy sie poniesc Halloweenowej fali , corka sie przebiera a ja przyozdabiam stol stosownymi gadzetami , wieczorem zasiadamy przy kominku do telewizji i ogladamy filmy z dreszczykiem ,pod cieplym kocem i kieliszkiem limoncello .




środa, 21 października 2015

Pazdziernikowa zielen

Od jakiegos czasu na goracej wyspie pojawila sie jesien . Z poczatku niesmialo zagladala o poranku chlodzac bose stopy mnie zaspanej ,ktora otwierala spod polprzymknietych powiek drzwi tarasu i chlonela poranne powietrze - ktore cudownie miekko budzilo . Nie wiadomo kiedy stopy zaczely marznac ,a po plecach przebiegaly dreszcze . Cos nowego ....jesien . Roslinnosc zachwycona dziesiatym miesiacem roku, wzmogla swoje wyblakle smetne kolory do soczyscie zadowolonych odcieni zieleni wszelakiej . Krowom na pastwiskach zaczal sie raj - z wczesniej wychudzonych zmieniaja sie teraz w dobrze wykarmione i zaokraglone radosne krowki . Deszcz -kaprysny pan ,ktory  od czasu do czasu zaszczycal wyspe ,teraz zagoscil na dobre i rozsiadl sie wygodnie na szarym niebie . A ja zadowolona z czarno-oliwkowego swetra i cieplych skarpet ,oraz ocieplanych kapci patrze przez szybe na zmieniajacy sie z dnia na dzien ogrodek , z letniego na  jesienny  :) . 



13.10.2015

Pazdziernikowy TuSal 
Nie wiem jak to sie stalo ,ze przegapilam date publikowania zdjec .Fakt faktem ,ze byly turbulencje internetowe i nawet interwencja z zewnatrz byla ( zalane deszczami kable ) , ale przyznam sie ,ze najzwyczajniej w swiecie zapomnialam :)







środa, 14 października 2015

Deszcz jesienny


Leopold Staff

Deszcz jesienny


Dzień duszy, 1903

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

Wieczornych snów mary powiewne, dziewicze
Na próżno czekały na słońca oblicze...
W dal poszły przez chmurną pustynię piaszczystą,
W dal ciemną, bezkresną, w dal szarą i mglistą...
Odziane w łachmany szat czarnej żałoby,
Szukają ustronia na ciche swe groby,
A smutek cień kładzie na licu ich młodem...
Powolnym i długim wśród dżdżu korowodem
W dal idą na smutek i życie tułacze,
A z oczu im lecą łzy... Rozpacz tak płacze...

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

Ktoś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Ktoś umarł... Kto? Próżno w pamięci swej grzebię...
Ktoś drogi... wszak byłem na jakimś pogrzebie...
Tak... Szczęście przyjść chciało, lecz mroków się zlękło.
Ktoś chciał mnie ukochać, lecz serce mu pękło,
Gdy poznał, że we mnie skrę roztlić chce próżno...
Zmarł nędzarz, nim ludzie go wsparli jałmużną...
Gdzieś pożar spopielił zagrodę wieśniaczą...
Spaliły się dzieci... Jak ludzie w krąg płaczą...

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

Przez ogród mój szatan szedł smutny śmiertelnie
I zmienił go w straszną, okropną pustelnię...
Z ponurym, na piersi zwieszonym szedł czołem
I kwiaty kwitnące przysypał popiołem,
Trawniki zarzucił bryłami kamienia
I posiał szał trwogi i śmierć przerażenia...
Aż, strwożon swym dziełem, brzemieniem ołowiu
Położył się na tym kamiennym pustkowiu,
By w piersi łkające przytłumić rozpacze,
I smutków potwornych płomienne łzy płacze...

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

13.09.2015

Jesienny TuSal
Troszke przybylo do sloiczka ,jednak nie na tyle by widziec jakas roznice .






środa, 7 października 2015

A czas leci

Tak ,tak ... 21-go wrzesnia minal okragly rok od zalozenia bloga ,a kilka dni temu mialam kolejne urodziny :) chyba najlepsze w tym dziesiecioleciu ,i nie chodzi o prezenty - a bylo ich naprawde sporo ( zmywarka ,suszarka elektryczna do ubran ,mnostwo sprzetu kuchennego i STORCZYK !! Stojac przed nim i patrzac na te sliczne kwiatostany juz czuje sie jak seryjny morderca ...zabilam juz chyba z 6 sztuk ,a Ksiaze z uporem maniaka nadal kupuje mi orchidee ) . Wspominalam juz ,ze Ksiaze pracuje poza miastem ,przyjezdza na weekend i wyjezdza w poniedzialki o 5-ej rano .W poniedzialek mialam urodziny ,i jak co poniedzialek Ksiaze zebral sie do wyjazdu uprzednio skladajac mi zyczenia . Smutno patrzylam za odjezdzajacym autkiem z Moim mezczyzna w srodku , ale nie smialam prosic zeby zostal bo akurat dzis mam urodziny . Z przykroscia zamknelam drzwi i wrocilam do lozka ,ale juz nie spalam . Zastanawialam sie nad ostatnimi kilkoma latami - co to sie wydarzylo przez ten czas ," ile poszlo do nieba , a ile do piekla " jak to spiewala Kora . Musze powiedziec ,ze zle nie wyszlo ,moge nawet smialo powiedziec ,ze jestem zadowolona ze swojego zycia ,z dzieci ,z Ksiecia , i nie chcialabym sie z nikim zamienic ,bo to moje zycie jest dobre - wywazone - tak sobie mysle ,ze  jest wszystko co powinno byc w udanym zyciu . Ale wracajac do tematu ...gdy juz slonce wyszlo ,wyszlam z lozka i ja , prysznic ,niespieszne sniadanie i wypad do sklepu . Zdazylam wrocic z zakupami i jeszcze ich nie rozpakowac a tu dzwonek do drzwi . Myslalam , ze to Marta . Otwieram a tam...? A tam Ksiaze z kwiatkiem usmiechniety od ucha do ucha z pytaniem  " Myslalas , ze zostawie Cie sama w urodziny ? Wszystkiego najlepszego mia bella ! " No powiem Wam , nie spodziewalam sie , ze zawali dzien tylko dlatego ,ze dzis sa moje urodziny . I to byla dla mnie najwspanialsza niespodzianka . To chyba rekompensata za nieudane zeszloroczne urodziny - wszak te zwrocily mi sie z nawiazka :) Cudowny dzien spedzilismy razem , i wieczor tez . Dzis juz sroda wieczorem , a ja nadal usmiecham sie do siebie i wspominam moje cudne urodziny . Zycze Wam wszystkim zeby Wasze urodziny byly zawsze tak udane jak moje w tym roku ! :) Piosenka z dedykacja dla Mojego Ksiecia ;)



                                                        

czwartek, 24 września 2015

" Na tapczanie siedzi len "

O dzuma ,jak mi sie nic nie chce ! Toz to masakra jakas jest ! W zyciu calym swoim nie bylam tak leniwa jak teraz . Zaleglosci mam wszedzie - w ogrodzie ,w wyszywaniu , w sprzataniu (takim gruntowniejszym ) , na blogu ,a nawet umyc zeby ide rano z niechecia . Nie wiem co sie dzieje ,co wstapilo we mnie ,no nie wiem ! Myslalam ,ze jak Ksiaze wyjedzie to ponadrabiam w spokoju kilka rzeczy - a tu ... kapa ! Zeby do upieczenia sernika ,ktory robi sie 10 minut z zegarkiem w reku doslownie (!) zabierac sie 2 tygodnie ?! Umieram ? Starzeje sie ? Niech to sie juz skonczy ! Ja chce zeby bylo normalnie ! Jak nic nalezy mi sie posadzenie moich czterech liter na takim krzeselku ! 



Swoja droga krzeselko z wystawy narzedzi tortur w Kazimierzu Dolnym 2015 . Ksiaze ( po lewej ) musi sprawdzic z jakiego materialu wykonany jest ten zacny krzeselek :) 
Wspominajac wycieczke do Kazimierza musze napisac ze wszyyyystko sie zmienilo . Za moich czasow wszelakie zabytki i slawniejsze miejsca w Kazimierzu byly nieodplatne - teraz placi sie za wszystko ,za wejscie na Gore Trzech Krzyzy ,za wejscie na Baszte i ruiny - no masakra jakas ! A ! Zapomnialabym o kogutach ! Koguty w smaku nie przypominaja niegdysiejszych . Tamte ,ktore pamietam byly ciezkie i mocno maslane  -  te dzisiejsze ....pompowane , a bleh . No i oczywiscie knajpa na knajpie ,bar na barze , restauracja na restauracji .... i wszedzie parkingi - sam wjazd do miejscowosci psuja parkingi po obu stronach drogi . Turystyka zniszczyla nam Kazimierz Dolny mili panstwo . Jak kiedys namawialam do odwiedzenia Kazimierza - tak dzis odradzam :) 

Piosenka z dedykacja dla takich jak ja obecnie :) Miejmy nadzieje , ze to stan przejsciowy .






13.09.2015

TuSal wrzesniowy 




środa, 9 września 2015

Princes Shadow II

Troche wody uplynelo od pierwszego posta o Princes'ie i chociaz nie mialam wiele czasu zeby przysiasc i jakos konkretniej sie nia zajac ,to jednak cos przybylo . Teraz mam nieco wiecej czasu zeby nad nia posiedziec - samotne wieczory z kompem i haftem -taka perspektywa na najblizsze miesiace -nie ,nie rzucil mnie mezczyzna :) wyjechal do pracy do innego miasta ,zbyt oddalonego zeby codziennie wracac do domu , a ja zostalam z corka . Czasem tak bywa ,i chociaz nie jestem zadowolona z takiego obrotu sprawy ,to trzeba przetrzymac , za to weekendy beda zajete po brzegi :) No ale bez zbednego gledzenia ,juz wrzucam zdjecia Princes'sy :

Tu dla przypomnienia :



A tu juz kolejne kroki haftu .



  
W miedzyczasie dorobilam sie krosna :) , dorobilam w sensie zrobilam je z tata . 







 Z cyklu "stare ale jare " Him i wicked game :) (Rozplywam sie przy tym glosie argggrrr! )



piątek, 4 września 2015

Cudowne na wariata wakacje

Czy da sie zorganizowac w kilka wieczornych godzin powazny wypad oddalony o ponad 1500 km od miejsca zamieszkania ?Juz odpowiadam -oczywiscie ze sie da :) . Ale od poczatku :

Zmeczeni caloroczna praca i zyciem na wysokich obrotach spod byka patrzylismy doslownie na wszystkich i wszystko : na sasiadow ,na pania w sklepie , listonoszke a nawet na ziola w ogrodku . Trzeba nam bylo porzadnych wakacji . Przejezdzajac z zakupami obok portu w ostatniej chwili przed zamknieciem kasy z biletami zdecydowalismy ,ze jedziemy na zasluzone wakacje ,bo jesli jeszcze choc jeden dzien zostaniemy na miejscu ,to poleje sie czyjas krew . Bilety kupilismy na nastepny dzien rano . Wpadlismy jak po ogien i zaczelismy sie organizowac . Walizki , jedzenie i ogarniecie domu przed wyjazdem potrwalo do poznej nocy ,do wyjazdu zostalo raptem kilka h a trzeba sie jeszcze zdrzemnac przed podroza . Dzieciaki i Ksiaze spali , a ja szalalam sprawdzajac czy aby wszystko spakowane i takie tam ,udalo mi sie nawet zdrzemnac godzinke przed wyjazdem . Jak wakacje to wakacje ,nie zabieramy ze soba niczego co zaklocaloby nam spokoj i radosc ,wiec komputer i telefony zostaly w domu ( oprocz jednego do kontaktu z rodzina juz na miejscu ,poniewaz nic nikomu nie powiedzielismy ze przyjezdzamy ) . Powiem wam -to byly naprawde udane wakacje ,troche zwiedzania i zakupow ,reszta pierdzenie w stolki - wszystko na luzaka ,bez pospiechu i na spontana . Wrocilismy szczesliwi i wypoczeci ,a to wazne bo za chwile znow zaczynamy prace :).
Na koniec dzisiejszego posta godna uwagi wloska mloda kapela - zwroccie uwage na glos wokalisty arggrah! Cudny !( godna uwagi - jak dla mnie chlopaki maja polot , w innych piosenkach miejscami brzmia jak stare dobre Depeche Mode ,a miejscami jak The Cure :)



14.08.2015

Baaardzo spozniony TuSal , ale jest ^^



Ze skarbami ,ktore miedzy innymi przywiozlam z wakacji z Polski :)

wtorek, 28 lipca 2015

Ballada o wisielcach

Baczyński Krzysztof Kamil

Ballada o wisielcach

I
Kołyszemy się, kołyszemy,
wmurowani w pejzaż szubienic.
Wieje śmiercią znużoną. Jak kruk
krąży niebo drapieżnie i cicho
dzwoni wiatr u ostrogi nóg!
Nocy inna, nie przyjdziesz, nie przychodź,
Tylko dni obdrapany mur
kończy ziemię wyrwaną krokom.
Zaciśnięty wilgocią sznur -
żalu lament skowyczy nad drogą.
Jak upiory żerujemy na snach,
jak upiory wypijamy życie.
Nocą księżyc podchodził jak znak
i jak oko wisielca z chmur wyciekł.
Kołyszemy się, kołyszemy,
wmurowani w pejzaż szubienic,
pośród zdarzeń, zygzaków i gwiazd,
z długich rąk wyrzucamy cienie -
pętle palców na martwy sen miast.
Wmurowani w pejzaż szubienic.

II
Ci sami
w schodów dysonans wchodzimy co wieczór.
do tych samych mieszkań, gdzie martwa żarówka ćmi.
budzimy się jesienią, zawsze jesienią,
oczy zawsze - w czarny wyrok drzwi.
Potem w długie ulice, od mgły
gęstniejące w realny opór.
W nasze głowy - drzewa jesienne,
słońce spada zachodem jak tupór.
Potem dalej, potem dalej, potem dalej,
w noc bezgwiezdną, w puste ręce łapać oddech,
w korowody zaplątanych alej,
w gwiazdy czarne i jak niebo - chłodne.
Potem dalej, potem dalej, potem dalej,
zawikłani w wodorosty zjaw i cieni,
obudzimy się kołysząc, znów kołysząc,
wmurowani w pejzaż szubienic. 

Drugie zycie krzesel

 Praca na ten czas skonczona , starsza corka przyjechala w odwiedziny ,rodzina w komplecie ,wakacje cala geba . Dla wszystkich -tylko nie dla mnie ,bo czyz dorosla kobieta , nawet gdy ma wolne w pracy ,ma wakacje ? Otoz nie . Kobieta nigdy nie ma wakacji , i tak tez jest w moim przypadku - sto tysiecy do zrobienia ,kupienia itd... . Zeby troszke odpoczac od obowiazkow domowych postanowilam zajac sie mini ogrodem  i tarasem ,ktory Ksiaze wysprzatal ( przez ostatni rok taras zagracony byl narzedziami ,ktore nie miescily sie w domku ogrodowym ),dorobilam sie tez stolu ,ktory jeszcze nie jest skonczony (wstawie foty jak juz nabierze koncowej formy ) i w koncu wskrzesic stare krzesla ,ktore do nowego stolu beda jak ulal :) Na razie udalo mi sie powolac do drugiego zycia jedno krzeslo z powodu nieprzyzwoitych wrecz panujacych tu upalow . Zawsze chcialam miec takie moje czarodziejskie halloweenowe krzeslo . Marzenie spelnilam ,oto ono :)



Tak wygladalo przed podrasowaniem ^^







Zostaly mi jeszcze dwa krzesla do zrobienia . Uznalam ze kazde bedzie mialo inny kolor . Musze jeszcze znalezc jakies godne uwagi wzory i do dziela :)

środa, 22 lipca 2015

Praca ,praca

Budowa stanela z 1-szym lipca . Miesiac spoznienia z winy pracodawcy . Musze powiedziec ze konstrukcja domku drewnianego wykonczyla mnie ,nie tyle fizycznie co psychicznie . Tak ,tak .Ciagly stres czy zdazymy na czas ,wyczekiwanie na spozniony material i generalnie nerwowa atmosfera w pracy co mialo oddzwiek rowniez w domu . Nareszcie koniec . Z efektu naszej pracy jestem zadowolona ,wlasciciele i pracodawca rowniez . Fotorelacja z budowy :) .




Kot budowlany . Niestraszny mu byl szum maszyn . Pilnowal naszego sprzetu w zamian za miske strawy i glaskanie :D .





I koncowy etap zeby nie zanudzac  :)







































III nareszcie efekt koncowy :)


To jedyne zdjecia ze srodka . Po skonczonej pracy zostalismy zaproszeni przez wlascicieli na przyjecie -wykorzystalam moment i pstryknelam kilka fotek , bylo duzo gosci w srodku ,dlatego udalo mi sie uchwycic tylko czesc ,w ktorej nikt nie przebywal . Wszyscy zgromadzili sie przy stole :D


To jest barek -jest tu wszystko od piekarnika po lodowke :)


I czesc naszego tarasu :) Wypasne lezaki ^^


A tu basen noca :) . Calosc wyglada naprawde swietnie . Wszystkim sie podobalo :) Generalnie jestem usatysfakcjonowana efektem koncowym naszej pracy :) .